Wszystkie zdjęcia na blogu są mojego autorstwa i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie bez mojej wiedzy i zgody.
CHCESZ SKORZYSTAĆ - ZAPYTAJ PROSZĘ!

sobota, 26 marca 2016

Wielkanocne dekoracje



Bardzo lubię własnoręcznie wykonane dekoracje, dlatego też staram się nie kupować, a sama je robić.
W tym roku również wykonałam kilka.

Zerknijcie:





Na początek jajka styropianowe owinięte materiałem.



Tu króluje sznurek bawełniany.



Jajko krawcowej najbardziej mi się podoba :)



Drewniane jajka wykonane metodą decoupage.



Prościutki drewniany zajączek.



A na koniec najpiękniejszy stroik Wielkanocny wykonany przez mojego Skarba :)


Korzystając z okazji życzę Wam
Radosnych świąt Wielkiej Nocy, 
pełnych miłości i nadziei, 
a także wielu okazji 
do miłych spotkań w gronie najbliższych.

Agnieszka

piątek, 25 marca 2016

Moro

Nie zdawałam sobie sprawy, że zakup maszyny i chęci do nauki szycia wzbudzą takie poruszenie i zachwyt w mojej rodzinie. W sumie to może nawet są i w szoku z mojego nowego hobby.
 W każdym bądź razie stwierdzili, że to bardzo dobrze, bo maszyna jest potrzebna i powinna być w każdym domu :)
Więc po pierwszych uszytkach przyszło i pierwsze zamówienie.
Kosmetyczka dla bratanka potrzebna na wyjazd na szkolną wycieczkę. Miała być duża i miała być męska.
Usiadłam do komputera i zaczęłam szukać odpowiedniego materiału. Znalazłam.
Wodoodporna tkanina PUL w dodatku moro wydawała się być idealna. Na podszewkę wybrałam bawełnę w beżową kratkę, zresztą tylko taką miałam - nie dziecięcą.  :)))

Efekty są takie:





W środku kieszonka równiutko przyszyta  :)




Ponieważ jest spora, powinnam ją chyba czymś usztywnić, ale jakoś wcześniej o tym nie pomyślałam.

No i jak na moje oko wszystko wyszło dobrze poza jedną rzeczą.

Widzicie ten róg przy suwaku?

No właśnie :(  Brzydko, brzydko, brzydko.

Ja mam tak często, że jak się bardzo staram to gorzej wychodzi.

Pozdrawiam serdecznie, Agnieszka



środa, 23 marca 2016

Kosmetyczka z odzysku



W szafie leżały moje stare i chyba niepotrzebne, no dobra niech będzie, za małe spodnie dżinsowe.
Liczyłam, że może kiedyś, jakimś cudem wrócę do swojego rozmiaru.
Czekałam, czekałam i pewnie bym się nie doczekała, a spodnie mole by zjadły.
Nadszedł więc czas, by przestać się łudzić i albo się ich pozbyć, bo miejsce zajmują, albo je na coś przerobić.
Padło oczywiście na to drugie. A że nie mam takiej małej kosmetyczki na dosłownie błyszczyk i lusterko, postanowiłam, że sama spróbuję ją sobie uszyć.

Ile to ja się naczytałam i naoglądałam w necie jak wszyć suwak.
Myślałam, że takiemu laikowi jak ja, zajmie to pewnie sporo czasu.
A tu co?        Moment!        Bez poprawek, bez prucia i całkiem ładnie.
Jak to mówią -  "Nie taki diabeł straszny, jak go malują"



Kwiatka również sama zrobiłam z koronki bawełnianej.


Pozdrawiam
Aga 



sobota, 19 marca 2016

Mój pierwszy post :)

Witajcie !

Mam na imię Agnieszka.
Jestem mamą dwójki cudownych łobuziaków.
Długo nosiłam się z zamiarem założenia bloga, aż w końcu się zdecydowałam.
Dlaczego?
Bo uwielbiam wszelakie rękodzieło i chcę się z Wami podzielić moimi próbami, postępami i potyczkami związanymi z szyciem i nie tylko.
Ale opowiem Wam jak to się zaczęło...
Jakieś półtora roku temu w Lidlu (zresztą co jakiś czas są) była do kupienia maszyna do szycia. 
I gdy mąż wrócił z zakupów, padło pytanie:
- Nie chciałabyś maszyny?
(w pierwszym momencie pomyślałam, że chodzi mu o coś do kuchni)
- Jakiej maszyny?
- Do szycia.
Spojrzałam na niego zdziwiona pytaniem i parsknęłam śmiechem, bo ja i takie urządzenie, to raczej niemożliwe połączenie.
Nigdy nie ciągnęło mnie do szycia, choć moja babcia do tej pory szyje, moja mama od wielkiego święta i nawet tata potrafi. Ja twierdziłam, że nigdy nie będę.
No, ale jak to w życiu bywa... Znacie to powiedzenie? Nigdy nie mów nigdy.
I gdy mój starszy synek miał iść do przedszkola (wrzesień 2015), zaczęły się poszukiwania worka na kapcie. Przetrząsnęłam cały internet, by znaleźć ten jeden, jedyny i niepowtarzalny, bo oczywiście z sieciówek odpadały.
Chciałam, by miał taki - swój :)
Jak znalazłam, to cena była dość wysoka (ale wierzcie mi, wart był jej).
I wtedy w mojej głowie zaświeciła się żaróweczka. A może by tak uszyć???
Ta aaa, a tak zapewniałam, że szyć nie będę.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam.
Z jakiejś dzianinowej spódnicy po cioci, pod nadzorem babci, która tłumaczyła mi co, gdzie i jak, powstał mój pierwszy uszytek !
I choć miał być na próbę do nauki, synek przechodził z nim cały wrzesień.
Oto on.
TADAM...







 Naszywka oczywiście kupna.









Oczywiście nie wygląda jak ten piękny z internetu, ale za to uszyty przeze mnie :)
W taki oto sposób wpadłam jak śliwka w kompot.

Zapraszam do komentowania i wszelkich uwag.

Pozdrawiam Aga